wtorek, 12 maja 2009

Wita?

Mam beztrosko witać na nowym blogu? Ile razy już to robiłam? Dziś nie będę nikogo witać. Dlaczego? Ponieważ nie mam serca, więc to powitanie byłoby wyjątkowo nieszczere. Nie mam serca... Dziś dowiedziałam się, że wczoraj w wypadku zginął przyjaciel mojego brata. H. Znałam go, ale nie było to szczególnie bliskie poznanie. Szczerze? Nie lubiłam go. Wydawał mi się niemyślącym szczeniakiem, wprowadzającym Cina w złe towarzystwo piwa, papierosów, szybkiej jazdy, seksu. I właściwie takim postrzegałam go do końca. Ale to nie ma znaczenia. Wczoraj umarł i to nie z własnej winy. Czy wstrząsnęła mną ta wiadomość? Przez sekundę mnie zatkało, a potem zrobiłam obojętną minę i tonem znawczyni stwierdziłam, że to jego wina, bo był głupi. Okazuje się, że to ja jestem głupia. Tylko dlaczego mnie to nie ruszyło? Rozumiem - nie ruszały mnie gorące wiadomości o tragicznej śmierci ludzi z drugiego krańca Polski, czy też świata. Tak - to jeszcze zrozumiem, bo ich przecież nie znałam. No ale do jasnej cholery, czemu nie dotknęło mnie to, że zginął ktoś ... namacalny, rzeczywisty, znajomy. Że to nie było tylko puste nazwisko. Tak. Nie mam serca. Ale nie jest mi dobrze z tą obojętnością. Nawet teraz, pisząc to, wyczuwam nutkę egzaltacji. O ile można to tak nazwać. Jak się zmienić? Jak sprawić, żebym stała się czułą osobą? Zawsze uważałam się za ostoję empatii, beczałam na byle jakim filmie, ale gdy przychodzi co do czego to okazuję się zimnym ,,teme" draniem. Doskwiera mi samotność, ale jednak taki potwór jak ja nie ma prawa egzystować razem ze społeczeństwem. Normalnym społeczeństwem. Mogę spokojnie rozmawiać z samobójcami, ale dla zwykłych ludzi jestem dziwakiem. Czy taki już mój los? W czterech ścianach z komputerem i książką? To nie jest sprawiedliwe. Skąd wziąć serce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz